piątek, 22 sierpnia 2014

1# Blinny

Z dedykacją dla mojej BFF Milagrose...
Give your heart a break...
Moja miss…
„Kiedy coś się zaczyna, zazwyczaj nie masz pojęcia, jak się skończy. Dom, który miałeś sprzedać, staje się twoim domem. Lokatorzy, który tam mieszkali, stają się twoją rodziną. A jednonocna przygoda, którą chciałeś zapomnieć, staje się miłością twojego życia…”

            To właśnie wtedy pojawiła się ona i oznajmiła, że nigdzie się nie wybiera.
            Blaise Zabini  nie należał do ludzi, którzy wychodzą na nudne imprezy, bez najmniejszego znaczenia według niego. Wolał urządzić ostrą balangę z masą lasek na każde jego skinienie, kiedyś jeszcze zanim Draco wszedł pod pantofel, chodziły legendy o ich podbojach. Jednak dziś zrobił wyjątek. Po długich prośbach, groźbach i błaganiach zgodził się pójść wraz z Hermioną i Smokiem na ten durny pokaz mody. Państwo Malfoy jak mantrę powtarzali, że będzie zajebiście. Taa.. na pewno. Co oni w ogóle wiedzą o czadowej zabawie? Draco siada przy stoliku z ognistą, a Miona… dobra to zły przykład. Ta gryfoneczka potrafi rozgrzać każdego faceta na Sali. Ale nie to jest w tej chwili ważne. Ważny jest fakt, że on zakłada teraz zieloną koszulę i spodnie od garnituru, a co do krawatu, temu cholerstwu mówi stanowcze nie! Choćby pani Malfoy miała go oskalpować. Poprawił jeszcze kołnierzyk od koszuli i rozpiął pierwszy guzik. Co jak co, ale wybiera się na pokaz mody, tam na pewno nie będzie marudził na brak dziewczyn. Uśmiechną się złośliwie, tej nocy na bank nie spędzi sam. Z tymi myślami teleportował się przed Hotel Savoy, który został specjalnie wynajęty na ten dzień. Cóż trzeba pamiętać, że to bądź co bądź impreza organizowana przez czarodziei.
              Kiedy znalazł się pod budynkiem od razu wpadł w roześmiane ramiona Hermiony.
- Diabełku tak się cieszę, że przyszedłeś.- gryfonka przytuliła go na powitanie.
- Taa… ja też się cieszę.- mrukną i podał dłoń Draco.
- Zobaczysz będzie super, a teraz chodźcie zająć miejsce w pierwszym rzędzie. – powiedziała podekscytowana dziewczyna. Chcąc nie chcąc poszedł na nią. Ubrała dziś czarną sukienkę do połowy uda, na jedno ramię ozdobione kwiatami. Dół był dodatkowo lekko rozkloszowany. Bujne i lśniące loki unosiły się przy każdym ruchu. Uśmiechną się widząc zachwyconą minę przyjaciela i ruszył na swoje miejsce.
           Ten przeklęty pokaz trwał już dobrą godzinę, a on zastanawiał się jak dał się w to wszystko wmanewrować. Widział całą rodziną Weasley’ów oraz Potter’a  po drugiej stronie wybiegu, brakował tylko Ginewry, jakoś nie specjalnie go to obchodziło. Szkoda, iż nie wiedział, że powinno.
- Panie i panowie, a teraz suknia finałowa i jednocześnie kończąca dzisiejszy pokaz mody!- wykrzykną prowadzący cały ten cyrk.
            Światła zgasły, pojawiła się sztucznie wytwarzana mgła i zaczął wiać wiatr. Z głośników  poleciała melodia jakiejś piosenki, której nie rozpoznałem, ale nadawała tak zwanego pazura. Nagle obwód wybiegu zapalił się niebieskim płomieniem, a na końcu stała ONA. Ubrana w asymetryczną suknię w kolorach głębokiej czerni, która z tyłu ciągła się po ziemi dobre kilkanaście centymetrów, z przodu sięgała do kolan, góra była gorsetem bez ramion wykonanym ze skóry. Idealnie podkreślała wszystkie atuty modelki. Dziewczyna ruszyła stanowczym i pełnym gracji krokiem w stronę publiczności na trzynastocentymetrowych szpilkach na platformie w kolorze granatowym. Jej płomienno rude włosy skręcone dziś na końcówkach w loki unosiły się na wietrze. Mocno podkreślone usta  bordową szminką i oczy zaznaczone kredką wyrażały pewność siebie, która dałaby nadzieję nie jednej załamanej kobiecie. Miałem przed sobą anioła i diabła jednocześnie. Szczęka od dobrych kilku minut leżała na ziemi, jakoś mnie to nie obchodziło w tej konkretnej chwili. Moja królowa, już inaczej nie potrafię o niej myśleć, przeszła właśnie przed moim nosem, by stanąć u szczytu sceny dokładnie się prezentując. Moment później wracała już, a ja mogłem podziwiać jak tył jej sukni, unoszony przez podmuchy wiatru, podąża za nią dając niesamowity efekt. Kiedy przeszła koło mnie poczułem jej perfumy. Pachniała tak kwiatowo, delikatnie i subtelnie. Jej wędrówka skończyła się przed kurtyną. Jak na profesjonalistkę przystało obróciła się i poczekała, aż reszta dziewczyn ustawi się do ostatecznej prezentacji, kilka sekund później ponownie ruszyła w moją stronę stoją na samym szczycie klucza, który utworzyły. To co czułem od momentu jej ujrzenia, nie mogło się z niczym innym równać. Była idealna, perfekcyjna, fantastyczna… jedyna w swoim rodzaju. W tej chwili nawiedziła mnie myśl, że znalazłem tą, dla której jestem wstanie poświęcić wszystko, a nawet jeszcze więcej.
             Nie wiem kiedy ludzie zaczęli klaskać, ale mocno się spóźniłem. Na wybieg wyszedł projektant, chyba nawet powiedział kilka słów. Miałem to gdzieś, aż do momentu kiedy objął ramieniem rudowłosą piękność i pocałował w policzek. Natychmiast otrzeźwiałem, posłałem mu spojrzenie spod byka i pochyliłem się w stronę Hermiony.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że ona jest modelką?- zapytałem z wyrzutem.
- A powinnam to powiedzieć?- zmarszczyła czoło jakby się zdziwiła, ale ja dobrze wiedziałem, że zrobiła to specjalnie.
- Posunięcie godne ślizgonki.- powiedziałem jadowicie.
- Poprawka. Zachowanie godne żony ślizgona.- uśmiechnęła się czarująco, a Draco zachichotał.
- Wiem co knujesz, ale ci sie to nie uda.- kłamałem. Merlinie jak można tak łgać prosto w oczy i to swojej przyjaciółce?
- Czyżby? To dlaczego twoja szczeka wciąż wala się między krzesłami?- zakpiła.
- Nie wiem o czym mówisz.- warknąłem w odpowiedzi i obróciłem wzrok.
- Oj nie dąsaj się jak stara baba. Chodź się z nią przywitać.- powiedziała radośnie i ruszyła w stronę przyjaciółki.
         Zadanie to nie okazało się łatwe. Wszyscy chcieli z nią chwilę porozmawiać, pogratulować lub po prostu przywitać się. Błyski fleszy mogły oślepić każdego. Po dłuższej chwili zdołaliśmy sie dopchać do królowej. To dziwne swoją drogą. Więcej ludzi ustawiło się w kolejce do modelki, niż do projektanta. Zdałem sobie sprawę, że powinienem podarować jej kwiaty. Przygotowałbym się lepiej, gdybym tylko wiedział. Wyciągnąłem różdżkę i szepcząc ciche zaklęcie transmutujące zmieniłem chusteczkę higieniczną w bukiet czerwonych róż. Mało romantyczne, prawda? Chce zaimponować kobiecie bukietem z chusteczki. Nie mając zbytnio wyjścia podszedłem do niej z uśmiechem.
- Witam piękną Panią.- przywitałem się całując wierzch jej dłoni i podarowałem kwiaty. Zarumieniła się uroczo, ale tak w zasadzie nie wiem czy to z mojego powodu, czy to przez tą gorączkę, która tu panowała.
- Cześć Blaise.- odparła pewnie, po czym spojrzała na przyjaciół- Hermiona! Draco!
- Byłaś fenomenalna!- krzyknęła pani Malfoy przytulając rudą.
- Spisałaś się.- pochwalił ją Smok. Miałem ochotę walnąć go w ten zakuty łeb. Spisałaś się. Pff.. Frajer.
- Koniecznie musimy się spotkać i to obgadać.- Hermiona zaczęła się rozkręcać.
- Ciekawe kiedy, skoro ty ciągle siedzisz w szpitalu.- odparła złośliwie jej przyjaciółka.
- A to moja wina, ze jestem nie zastąpiona?- udała zdziwienie brązowowłosa, czym wywołała śmiech rudej.
- To skoro Hermiona nie może, to ja ją zastąpię? Co powiesz na kolację jutro wieczorem?- palnąłem nawet nie wiem kiedy.
- Raczej nie.-odparła rzeczowo.
- Może jednak. Mogę przysiąc, że jestem równie towarzyski co nasza kochana brunetka.- spróbowałem jeszcze raz.-  Tylu lat nienawiści nie da się o tak wymazać.- nachyliła się w moją stronę i wyszeptała wprost do ucha. Owiną mnie słodki zapach jej perfum, w lot pojąłem jej aluzję. Chodziło  Hogwart, ale ja jeszcze zmuszę ją do zmiany decyzji.
- W takim razie czekam na następną okazję. Teraz niestety muszę się pożegnać.- skłoniłem się szarmancko  i pocałowałem dłoń Ginevry następnie cmoknąłem Mionę w policzek i pożegnałem się z Draco. Wiedziałem już co zrobię by ją do siebie przekonać.
          Na dworze wiał lekki wiatr, stałem oparty o szarą ścianę, wpatrując się w drzwi dla personelu. Na chodniku przed nim leżały płatki róż, a po bogach zapalone, małe świeczki znaczyły drogę w moje ramiona. Wyszła w końcu po kwadransie. Niosła naręcz kwiatów, na początku nie zauważyła mojego wysiłku, była jakaś roztargniona, na pewno po pokazie. Dopiero po chwili zauważyła, że idzie po dywanie z płatków róż. Rozejrzała się dookoła i nareszcie mnie zauważyła. Przyjęła wojowniczą pozę, jednak gnana ciekawością podeszła do mnie powoli, niepewnie.
- Cześć. Nazywam się Blaise Zabini, chyba się wcześniej nie znaliśmy.- podałem jej rękę w geście przywitania. Zrozumiała od razu o co mi chodziło. Chciałem zacząć wszystko od nowa, bez błędów przeszłości. Spojrzała w moje oczy jakby szukając potwierdzenia, po raz kolejny się zawahała jednak moment później złączyła nasze dłonie w lekkim uścisku. Dała mi szansę, której nigdy nie zmarnuję, bo podając mi swą drobną rączkę ofiarowała mi: miłość, szczęście i  wkrótce potem rodzinę... 

5 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję Ci za tą miniaturkę, która była częścią mojego urodzinowego prezentu. Przeczytałam ją zaraz po tym, jak wróciłam do domu lecz nie miałam szans na to, aby ją skomentować, a Ty bardzo dobrze wiesz dlaczego. Miałam to zrobić także wieczorem, ale najzwyczajniej w świecie nie byłam w stanie. Co do miniaturki... Jest o moim kochanym Blinny, co oczywiście mnie cieszy lecz mam jedno " ale "... Opowiadanie jest o sto razy za krótkie, więc błagam Cię, abyś następnym razem napisała coś dłuższego. Dużo weny jeszcze raz dziękuję za prezenty.

    Buźka, Milagrose ♥

    PS. Tobias i tak jest mój :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna miniaturka!!
    Masz wielki talent :D
    Pozdrawiam i Dużo weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając Twoje opisy wyobrażałam sobie Ginevrę i rzeczywiście będąc na wybiegu musiała zrobić niezłe wrażenie na Zabinim. Cieszyłabym się, gdyby była część druga opisująca już wspólne życie tej pary.
    Wymiana zdań pomiędzy Hermionią i Blaisem - bezbłędna. :)
    Czekam na kolejną notkę.

    Pozdrawiam!;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww, jeju jakie to było słodkie, urocze, cudowne i takie asdfghjkl! Moje dwa ulubione paringi, zawarte w jednej, krótkiej pracy, a ja cieszę się jak głupia do ekranu telefonu! I muszę przyznać, że nawet styl pisania mi podpasował, a co do tego jestem bardzo wybredna, więc duży plus dla Ciebie :)
    Pozdrawiam,
    Koneko

    OdpowiedzUsuń
  5. To było takie urocze :) Aż się rozmarzyłam :) Żałuje tylko, że miniaturka taka krótka :(

    PS niezastąpiona piszę się razem ;)

    OdpowiedzUsuń