piątek, 10 października 2014

3# Dramione

Cichy szept...
 "Zamyka oczy czuje jak
W twoich dłoniach tonie moja twarz
Przysięgasz miłość aż po śmierć
Słyszę wspólne bicie naszych serc"


         Zamykam oczy i widzę Cię tak jakbyś stał obok mnie...
Idę korytarzem do gabinetu dyrektora, dziś jest kolejne spotkanie zakonu feniksa. Jestem jego pełnoprawnym członkiem od sześciu lat. Już nie jestem małą dziewczynką, która ratuje swoich przyjaciół podręcznikową wiedzą. Teraz jestem specem od czarnej roboty. Jeśli jest misja nie możliwa do zrealizowania, zgłaszam się na ochotnika. Nie zawsze używam magi, czasem wolę robić niektóre rzeczy przy pomocy mogolskiej broni... Nigdy się nie hamuję.. Dostaję polecenie i je wykonuję. Zapytacie się czy nie czuje strachu. Odpowiem: nie. Bo wyparłam się ludzkich uczuć... Jedyne co czuje to pustkę i tak jest lepiej dla wszystkich...

         Siedzę na twardym krześle pomiędzy profesorem Snape'm, a Szalonookim Moody'm. Po pierwsze wiąże się to z pozycją jaką zajmuje w zakonie, ale też dlatego ze wśród nich nie muszę rozmawiać. Po prostu milczymy, a kiedy się odzywamy to mówimy same konkrety. Tak jest najlepiej. Nie przyjaźnię się już tak jak kiedyś z Harry'm, Ron'em i Ginny. Jestem gdy mnie potrzebują, ale ja sama radzę sobie ze swoimi problemami. Nie jestem już Hermioną Granger, kujonką z szopą na głowie. Zmieniłam się tak bardzo, że aż sama się dziwie, nie chodzi tu tylko o wygląd lecz także zachowanie, wiem jednak dlaczego tak się stało. Powodem było zabranie mi JEGO...
- Na dzisiejszym spotkaniu chcę przedstawić wam nowego członka naszej organizacji.- odzywa się Dumbledore, a w pokoju milkną wszelkie rozmowy- Oto Katerine Tomson.- po wypowiedzeniu jej nazwiska patrzy na mnie błagając o litość.
- Przepraszam, musiałem.- kieruje te słowa wyłącznie do mnie, ale wiem, że wszyscy słyszą. Odwracam wzrok, wiedząc co zaraz nastąpi. W kominku pojawia się kobieta o blond włosach do ramion. Jest szczupła i wysoka. Rysy twarzy ma ostre, a oczy chłodne, usta wykrzywia w pół uśmiechu. Omiata spojrzeniem całe pomieszczenie. Spinam się cała, mój wzrok zamienia się w lodowiec. Całą siłą woli powstrzymuję się od rzucenia sie na nią. W głowie zastanawiam sie jak dyrektor mógł mi to zrobić. Są tylko dwie osoby, które wiedzą co mi się stało i on jest jedną z nich, więc dlaczego? Kobieta podchodzi do każdej osoby, lekko utyka na prawą nogę i podaje im ręce w geście powitania. Zaczynam się trząść z furii, obezwładniającej mnie do tego stopnia, że pomału nie mogę logicznie myśleć. W końcu kolej na mnie, wstaję, inni już dawno stoją.
- Panno Granger mam nadzieję na owocną współpracę, mimo naszych... prywatnych nieporozumień.- uśmiecha się, odnoszę wrażenie, że z kpiną i wyciąga rękę.
- Severusie złap mnie za dłonie.- przymykam oczy by się opanować. Mistrz Eliksirów patrzy na mnie pytającym wzrokiem.
- Zablokuj mnie, póki mam jeszcze resztki samokontroli.- mówię już pewniej i głośniej. Jest tą drugą osobą, która wie co się wydarzyło, więc w końcu chwyta mnie za łokcie, stając za mną. Nigdy nie podzieliłabym się z nim swoją tajemnicą, gdyby mnie nie przesłuchiwał po wszystkim. Teraz wiem, że jesteśmy podobni, bo łączy nas ból straty.
- Nie zbliżaj się do mnie. Nie odzywaj się do mnie. Nie zwracaj na mnie najmniejszej uwagi, chyba, że masz myśli samobójcze.- syczę. Mój głos jest cichy, nadaje mu to groźne brzmienie i o to chodzi.
- Nie rozumiem, dlaczego miałabym tak postąpić, przecież to był wypa...- nie udaje jej się skończyć zdania.
- Wypadek!?- wyrywam się, czyli jednak trzymał nie dość mocno- Torturowałaś go. A potem zabiłaś na moich oczach.- wymawiam słowa i pomału zbliżam się do niej, a ona cofała się instynktownie.- Jedyne co sprawia, że jeszcze tu jestem to chęć zemsty. Uważaj, bo w końcu dopnę swego.- zniżam ton głosu do szeptu. Nie obchodzi mnie to, że jest tu pełno osób i wszyscy słyszeli co powiedziałam.

- Hermiono.- upomina mnie Dubledore.
- Odpłaciłaś się już.- odpowiada, teraz ja się uśmiecham, dobrze wiem, że chodzi jej o nogę.
- To jest nic. Ty zabiłaś JEGO  i mnie. Zniszczyłaś mi życie.- odkrywam kawałek swojej koszuli by pokazać jej tatuaż, który mam nad sercem. Jest to data: 12. 09.2008r.
- Pamiętasz tą datę? Tego dnia straciłam wszystko. Teraz nie żyje, umarłam razem z nim. To co teraz robię to piekielna egzystencja, za którą słono zapłacisz, ale nie dziś, bo jesteś tu potrzebna.- wypowiadam każde słowo powoli, żeby zrozumiała czego się dopuściła.
- Hermiono, myślę, że powinnaś ochłonąć.- dyrektor patrzy na mnie zza okularów połówek z widocznym współczuciem. Nie chce tego. Obracam się powoli i wychodzę, chowając mały nóż, który wyjęłam niezauważalnie podczas rozmowy. Tłum rozstępuje się przede mną. Głuchy trzask drzwi oznajmia mi, że zostałam oddzielona od mojego wroga i faktu, że wyjawiłam swoja największą tajemnicę.

          Biegiem udaję się do pokoju życzeń, pod powiekami zbierają mi się łzy. Stając pod ścianą dokładnie wyobrażam sobie co chcę tam mieć. Po chwili wchodzę do przestrzeni, którą sama sobie wybrałam. Na jednej ze ścian jest jego fototapeta. Przedstawia jego profil, kiedy ważył eliksir. Był tak zaabsorbowany, że nawet nie zauważył jak je robiłam. Miał rozczochrane włosy, skupiony wyraz twarzy i tak słodko ściągnięte brwi, a w oczach znajdował sie ten błysk, należący tylko do niego. Przez wielkie okno wpada światło księżyca nadając zdjęciu niebieskawy odcień. Łzy płyną strumieniami po moich policzkach. Z ust wydobywa się krzyk rozpaczy, złości i bólu, który moment później zamienia się we wrzask. Przewracam krzesło, które się pojawiło, po czym je kopie. Z głuchym trzaskiem uderza w betonowy mur, roztrzaskując się na kawałki. Drę się tak długo, że w końcu zdzieram sobie gardło.  Podchodzę na trzęsących się nogach do fotografii i nie mogąc się dłużej utrzymać, upadam na kolana.  Wyciągam drżącą rękę i przykładam delikatnie opuszki palców do jego policzka, głaszcząc go. Zamykam mokre oczy i wracam pamięcią do tamtej konkretnej chwili. 

     " Znajdujemy się w pułapce. Draco siedzi przywiązany do fotela bez możliwości jakiegokolwiek ruchu. Mnie trzyma z żelaznym uścisku jeden z jej ochroniarzy, unosząc dodatkowo nad ziemią. Nie mamy możliwości ucieczki. Staram się wyrwać, jednak facet jest zbyt silny. Wysoka blondynka podnosi różczkę i celuję w niego. Wiem, że jest wykończony. Świadczy o tym wielki siniak na policzku i opuszczona głowa. Wcześniej był torutuwany kilka godzin.  Nie mogę na to patrzeć, zaczynam krzyczeć, żeby nic więcej mu nie robiła, ona przenosi tylko oczy na mnie i wypowiada dwa słowa.

- Avada Kedevra.- zielony płomień uderza w klatkę Dracona. Krzyczę tak głośno, że wytrącam z równowagi ochroniarza, który mnie trzymał i korzystając z okazji podbiegam do jedynego mężczyzny, którego kochałam. W furii atakuję Katerine i wbijam jej nóż w udo. Potem słyszę odgłos upadającego ciała strażnika" 

   Otwieram oczy, pojawiają się w nich nowe łzy, a w głowie odzywa się się jego cichy szept: Kocham Cię...